wtorek, 10 grudnia 2013

Pepatelli all' Arancio

Stwierdziłam, że pierniczę - nie robię!.. Pierniczków w tym roku :) Doszłam do wniosku, że po pierwsze, to nie są moje ulubione ciasteczka, po drugie, mam wielką ochotę na spróbowanie czegoś nowego. A po trzecie, chciałam podsunąć Wam, drodzy czytelnicy, pomysł na coś innego. Przepisów na pierniczki znajdziecie w sieci mnóstwo.

Pepatelli all' Arancio to włoskie ciasteczka z pieprzem, sokiem z pomarańczy, orzechami i korzennymi przyprawami. Są bardzo aromatyczne i to są aromaty jak najbardziej świąteczne!
Oryginalny przepis pochodzi z tej książki, ale ja go dość mocno zmieniłam i ułatwiłam.


piątek, 6 grudnia 2013

Grzaniec bezalkoholowy

Nie ukrywam, że nie przepadam za alkoholem. Jak już piję piwo, to raczej siki w stylu redsa, jak wino, to tyle co kot napłakał. Nie wspominając o mocniejszych trunkach, od których po samym zapachu już jestem pijana. Co innego grzaniec. Dobrze przyprawiony, z mocno wyczuwalną nutą pomarańczy, jabłka, goździków.
Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam w Łodzi, w mojej ulubionej Foto Cafe 102, w bardzo miłym towarzystwie, wypiłam najlepszego grzańca na świecie. A może wcale nie był taki dobry, ale atmosfera miejsca i moi przyjaciele sprawili, że zapałałam miłością do tego trunku.
Dziś jestem mamą karmiącą piersią, więc o grzańcu z prawdziwego zdarzenia mogę zapomnieć (ale czego się nie robi dla dziecka). Spróbowałam natomiast odtworzyć tamten łódzki smak w wersji bezalkoholowej. Cóż, brakuje charakterystycznej mocy, ale rozgrzewa świetnie i smakuje naprawdę dooooobrze!



niedziela, 1 grudnia 2013

Warsztaty kuchni japońskiej

Dzięwiętnaście osób zebranych wokół stołu, w kuchni jednej z najlepszych (jeśli nie najlepszej) rybnickich restauracji. Wszyscy mocno skupieni i wsłuchani w to, co mówi drobna, mogłoby się wydawać nastoletnia dziewczynka. To nie dziewczynka a kobieta, przeurocza, uśmiechnięta Sonoko. Ta drobna kobietka (ach jakże ja jej zazdroszczę figury!) przyjechała za mężem prosto z Kraju Kwitnącej Wiśni. W restauracji Mięta dzieli się swoimi umiejętnościami i wiedzą o kuchni japońskiej.
Warsztaty trwają około 3,5 godziny w trakcie których powstaje kilka dań. Tym razem była to zupa harusame czyli rosół z imbirem i makaronem ryżowym typu vermicelli, gyoza czyli japońskie pierogi z mięsem mielonym i grzybami shitake, sudori czyli kurczak smażony w cieście z sosem słodko-kwaśnym. Do tego chaahan czyli smażony ryż z warzywami, kyuuri to tsuna no czyli sałatka z ogórka i tuńczyka.
Na deser kurumi yubeshi czyli mochi z orzechami włoskimi oraz zielona herbata ryokucha.
Trzeba przyznać, że było tego naprawdę sporo, po zjedzeniu wszystkiego człowiek poczuł sie jak zawodnik sumo :)
Jedzenie było przepyszne, atmosfera bardzo przyjemna mimo dużej ilości uczestników.
Jednym z największych atutów warsztatów jest ich prowadząca Sonoko, bardzo cierpliwa, uśmiechnięta, przesympatyczna dziewczyna, oraz samo miejsce, przestronna kuchnia z pełnym wyposażeniem.
Cena warsztatów to 60 zł, ponad 3 godziny gotowania pod fachowym okiem, do tego konsumpcja świetnych dań w naprawdę sporych ilościach.
Następne warsztaty już 9.12, gorąco polecam!
Tutaj znajdziecie dokładne informacje o warsztatach.

Polecam wszystkim, którzy cenią sobie dobre jedzenie, profesjonalne podejście do gotowania przy swobodnej i sympatycznej atmosferze!


 Gyoza

 Było też sake... w rozsądnych ilościach oczywiście :)







 Mochi czyli japońskie ciasteczka. Tu w wersji z orzechami włoskimi

 Harusame

 Gyoza, sudori, chaahan i kyuuri to tsuna no

 Sonoko


Lepimy gyoza. Na pierwszym planie japoński wałek