Strasznie lubię wszelkie wegeburgery! Nie tylko za smak - co oczywiste - ale także za możliwość kombinacji ze składnikami.
Tym razem wykorzystałam ryż, który został z innego posiłku i prażone ziarna soi. Burgery wyszły chrupiące z zewnątrz i wilgotne w środku.
Takie burgery można zjeść w bułce z dużą ilością warzyw lub w towarzystwie kaszy i sosu. Wybór należy do Was.
Na 8 kotlecików:
1 szklanka ugotowanego ryżu basmati
1 duża, potarta marchew
1/2 dużej, czerwonej cebuli, drobno pokrojonej
1 łyżka prażonych ziaren soi
1 łyżka otrębów żytnich
2 łyżki bułki tartej
łyżeczka siemienia lnianego
3 łyżki oliwy z oliwek (lub więcej)
szczypta kurkumy
szczypta wędzonej, czerwonej papryki
świeżo mielona sól morska
świeżo mielony pieprz, najlepiej kolorowy
Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
Wszystkie składniki wrzucić do dużej miski i bardzo dokładnie razem wymieszać (najlepiej po prostu dłońmi).
Jeśli konsystencja masy jest zbyt sucha, należy dodać więcej oliwy.
Z powstałej masy formować kotleciki. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 15 minut, po czym przewrócić na druga stronę i piec kolejne 15 minut.
Burgery powinny być zarumienione i złociste.
Świetnie smakują w towarzystwie dużej ilości świeżych warzyw.
Smacznego!
Bardzo lubię takie wege-placuszki, wege-burgery... Mięso przestaje być potrzebne, kiedy poznaje się gamę warzywnych kompozycji ;)
OdpowiedzUsuńPiękny kolor ;) Uwielbiam wegeburgery/wegekotleciki praktycznie pod każdą postacią ;)
OdpowiedzUsuńChyba właśnie odpalam piekarnik, bo wyglądają smakowicie :D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością wypróbuję Twój przepis :D
Powiem szczerze, że do niedawna jeszcze należałam do gatunku ludzi, którzy bez mięsa nie wyobrażali sobie posiłku. Teraz nie jem go w ogóle, przyznam, że nawet powoli skłaniam się ku diecie wegańskiej. Warzywa to najlepszy kulinarny "materiał", bez dwóch zdań. A wegeburgery są tego przykładem. Polecam Wam gorąco! Pozdrawiam i pięknego dnia!
OdpowiedzUsuń